fot. Bravos

Z tego Antka po raz pierwszy......

Zdjęcia: Bravos

fot. Bravos
Jeszcze nie wiem co mnie czeka i dlaczego pierwszy wsiadam do samolotu.

       :-)

fot. Bravos
           3200 m  i dobra mina do ...
fot. Bravos
Ten widok z otwartych drzwi powodował, że żołądek dziwnie wędrował do góry.
fot. Bravos
Nie ma już odwrotu - zdziwił mnie widok odlatującego samolotu.
fot. Bravos
Spadam...  i jeszcze żyję.
fot. Bravos
Piękny widok.
fot. Bravos
Potworny szum w uszach.
fot. Bravos
Widok Brovosa przypomina mi, że dzieje się to naprawdę - to nie sen.
fot. Bravos

Na policzkach czuć te 200 na godzinę.

fot. Bravos
Wcale nie widać aby ziemia była bliżej.
fot. Bravos
Świadomość, że Bravos wszystko rejestruje wymusza pewne zachowania.
fot. Bravos
A ziemia wcale się nie zbliża.
fot. Bravos
Szczegółów nie widać, jedynie prostokąty pól i grupy zabudowań.
fot. Bravos
W tym momencie myślę, że już połknąłem tego bakcyla.

 Potem dopiero dowiedziałem się, że skakanie w tandemie jest niebezpieczne, gdyż grozi zarażeniem spadochroniarstwem.

fot. Bravos
Banan dał sygnał.
fot. Bravos
Czyżby spadochron się nie otworzył ? Nic nie czuję...
fot. Bravos
Dobrze, że klejnoty nie podwinęły się pod taśmy - miałem siniaki po taśmach udowych.
fot. Bravos
Mam lądować na siedzeniu - a jak będzie twarde lądowanie ?

Nie było - łagodnie usiadłem na trawie.

fot. Bravos
Taaak - to trzeba przeżyć samemu.

W dzieciństwie marzyłem zostać kosmonautą. Pod koniec liceum pojechałem do Dęblina, jednak wpływ rodziców na moją decyzję w tamtych czasach był przeważający. Przestraszyłem się testów zdrowotnych. Wybrałem Politechnikę Warszawską i wydział Elektroniki. Studia były czasochłonne i nie miałem okazji zrealizować swoich marzeń o lataniu. Później rodzina, praca, dzieci - a ja ciągle nie wiedziałem co tracę. Teraz dopiero, gdy dzieci prawie odchowane, sprawy zawodowe i mieszkaniowe ustabilizowane, przyszedł czas na urzeczywistnianie marzeń. Najpierw od paru lat w wakacje jeździłem na lotnisko Bagicz lub Zegrze Pomorskie i tam latałem jako pasażer AN-2, Gawronem , kilka razy motolotnią, Cesną, śmigłowcem, akrobacje Zlinem 142. Kiedy stwierdziłem, że mi to nie wystarcza, a sprawy zawodowe dały mi trochę czasu, postanowiłem nawiązać kontakt z Aeroklubem Warszawski. Najpierw pojechałem kilka razy na Babice i do Chrcynna, aby przyjrzeć się działalności aeroklubowej. Przed wyborem, co mnie najbardziej interesuje próbowałem nawiązać kontakt z pilotami, szybownikami, motolotniarzami. Jednak najbardziej przystępni okazali się spadochroniarze. Stwierdziłem, że zawsze chciałem przeżyć skok na spadochronie. Nie było z tym problemu, prawie od ręki, bez zbędnych badań i formalności można skoczyć z instruktorem w tandemie. Skoczyłem. Jednak nikt mnie nie uprzedził, że podczas skoku w tandemie można się zarazić chorobą, która nazywa się spadochroniarstwo. Po skoku stwierdziłem, że to jest to czego szukałem od zawsze. Wcale nie nurkowanie czy pilotowanie samolotu, lecz właśnie skakanie z całkiem sprawnego samolotu. Martwię się, bo jest to chyba nieuleczalne - jedyny sposób na łagodzenie objawów tej choroby to ciągłe skakanie...