Podczas samodzielnego skoku największym stresem było podjęcie decyzji, że właśnie w tym momencie mam wypaść z samolotu. Potem chwila jakiegoś szamotania i już wisiałem na otwartym spadochronie. Następne zdziwienie - nie widzę lotniska. Niebo tego dnia było lekko zachmurzone i po otwarciu na 1200m jakieś białe kłaczki zasłoniły mi lotnisko. Na szczęście widziałem innych w powietrzu więc poleciałem w ich kierunku. Za chwilę usłyszałem też głos Arka w słuchawce - "Piotrze - pomachaj nóżkami". Co za ulga. Mnie widzą to i ja muszę widzieć. Po chwili widziałem już znaki wyłożone na lotnisku. Z góry wszystko wygląda inaczej. Jednak takie znaki bardzo są potrzebne, szczególnie początkującym. Nie tylko pilotom.