fot. Wąsiu

Wysiada się przyjemniej niż z AN-2, nie ma podmuchu od śmigła.

fot. Wąsiu

Skoczył ze mną Wąsiu - miał sfilmować jak trenuję do licencji B.
fot. Wąsiu
A trenowałem obroty...
fot. Wąsiu
fot. Wąsiu
       i salta.
fot. Wąsiu
fot. Wąsiu
fot. Wąsiu
Po wyjściu z salt.
fot. Wąsiu
Z czterech kilometrów zdążyłem zrobić dwie wiązanki do licencji i jeszcze zostało trochę wysokości.
fot. Wąsiu
fot. Wąsiu
Odejście strzałą, zatrzymanie i otwarcie.

W długi weekend majowy miałem wcześniej zarezerwowany urlop na skoki. Ponieważ w Chrcynnie nie  mogłem skakać, pojechałem na dwa dni do Pyrlandii. Tam pierwszego dnia trochę wiało (w porywach do 14m/s), dlatego bałem się wykonać pierwszy skok w sezonie (KTS) na nowym lotnisku, z nowego samolotu, z nowej wysokości i z nowym spadochronem, z nowym systemem otwarcia (miękki pilocik). Poczekałem do popołudnia, aż wiatr zelżał i zrobiłem KTS-a, a potem jeszcze załapałem się na sun set load - a piękny był zachód słońca. Piloci chyba też się na niego zagapili, bo połowa wyrzutu lądowała poza lotniskiem. Ja też zaliczyłem teren przygodny. Lądowałem na jakimś zaoranym polu. Następnego dnia już nie wiało, więc trenowałem dalej wiązankę do licencji B. Skoczyłem z Wąsiem by mnie sfilmował i bym miał materiał do analizy. Machoo powiedział po obejrzeniu, że wiązanka owszem, ale sylwetka wymaga ostrego poćwiczenia. Pokazał mi na wózku jak powinienem ćwiczyć. Poza tym przygotowywałem się do skoku na małej czaszy - pierwszego dnia skakałem na powierzchniach 230, a drugiego 210, zabrakło mi jeszcze trzeciego dnia, aby spróbować 190-tki. Wyjazd uważam za udany.